Archiwum roku 2012
Blady świt rozgrzeszania
Na drodze stoi świtem bladym,
oczu już zmrużyć nie pozwala.
Zapala dzień, lecz słońce gasi
i tylko patrzy cicho z dala.
Choć nie ma jej, to są zapachy
co burzą krew w dziwnych wspomnieniach.
Choć nie ma jej, to widać oczy
co budzą w palcach miękkie drżenia.
Nagle znajdują się dotyki
tak bardzo dawno w kąt rzucone.
Nagle samo się szepta imię
głęboko w myślach zaginione.
Uśmiechy różne, ramion drżenia,
wyczuwalne mocno, znów smakują
Wszystkie te dziwne niezrozumienia
z powrotem trochę w duszy kłują.
I już zaczyna być niedobrze,
bo zaczynają się pytania.
Gdzie jest? Co robi? Czy się śmieje?
Czy kiedyś dojdzie do spotkania?
Lecz jest to ścieżka już zgubiona,
zbyt wiele drzew już czas posadził.
Niech się przechadza, więc po nocach,
staje na drodze świtem bladym.
Siedząc wygodnie zasłuchany,
sącząc powoli lek bursztynowy.
Uśmiech pojawia się na twarzy,
to nie był przecież czas stracony.
Autor wiersza: Paweł Tworkowski
Copyright © 2012 paweltworkowski.pl Paweł Tworkowski